Uśmiechnęłam się smutno. Chyba pierwszy raz aż tak się rozgadał ale w sumie lubiłam jego głos...
-Dobrze, że przynajmniej ich miałeś - szepnęłam - A właśnie gdzie jest Rose?
-Nocuje u jakiejś koleżanki.
Noc wziął pistolet. Sięgnęłam szmatkę i zaczęłam oczyścić miecz. Nie lubiłam broni palnej.
- Nigdy jeszcze nie widziałem jak strzelasz z pistoletu - odezwał się.
- Nie lubię ich. Ale może to przez mojego ojca. W końcu nimi handluje.
Zapadła krępująca cisza. Nagle zadzwonił mój telefon. Odebrałam no i kto dzwonił? Oczywiście Max. Na koniec rozmowy warknęłam coś bliżej nie zrozumiałego i rzuciłam komórką o ścianę. Noctis uśmiechnął się na ten widok.
-Czyżby cię zdenerwował?-zaśmiał się.
-Cas!
Pies od razu przyniósł w pysku mój łuk. Pogłaskałam go. W drugim końcu pomieszczenia wisiała mała tarcza. Najpierw trafiłam w nią kolka razy. Każda kolejna strzała przebijała poprzednią. Potem usiadłam i wróciłam do miecza.
- Nawet nie wiesz jak - warknęłam.
- Co się stało?
- Nic. Nie pytaj bo to co on mówi w dużej mierze mnie denerwuje i nie chcę do tego wracać. Więc może jakiś inny temat rozmowy.
(Noctis? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz