czwartek, 4 września 2014

Od Sonetto

W jednej ręce trzymałam zakupy, a w drugiej jabłko, które właśnie jadłam. Wracałam ze sklepu w centrum miasta, a do domu niezbyt mi się śpieszyło. Leonardo ewentualnie poczeka na obiad, która to właśnie ja musiałam mu przygotować. Postanowiłam iść naokoło, przez starą, opuszczoną dzielnicę, by trochę przedłużyć mój powrót. Gdy już się tam znalazłam przeżyłam lekki szok. Większość budynków była zburzona. To miejsce zamieniło się w kompletną ruinę. I pomyśleć, że tydzień temu było tu zupełnie inaczej. Nawet było tu pełno ludzi. Wprawdzie jakichś zboczeńców, dilerów i innych takich, ale ludzi.
-Co ich stąd wywiało?- zapytałam samą siebie nagłos i wyciągnęłam kolejne jabłko.
Usłyszałam ciche kroki, które nabierały przyśpieszenia. Nim zdążyłam się odwrócić, ktoś lub coś rozerwało reklamówkę z zakupami. Otworzyłam oczy szerzej i szybko zwróciłam wzrok w stronę napastnika.
No
tak... Surari. Mogłam wpaść na to wcześniej. Na razie stał spokojnie i nic nie wskazywało, by miał zaatakować.
-Eh... Leo mnie za to zje- mruknęłam i ugryzłam owoc, by potem rzucić go za siebie.
Wyjęłam jeden nóż z kieszonki przy pasku. W tym samym momencie zaczął biec w moim kierunku, Rzuciłam w niego nożem, celując w środek czoła. Nic. Ostrze zwyczajnie się odbiło. Zdziwiona odskoczyłam, gdy demon uderzał właśnie w miejsce, gdzie jeszcze sekundę temu stałam. Te ostrza są robione przez Katie... Nie ma mowy, by przez coś nie przeszły. Więc jedyne co teraz mogę zrobić, to ogłuszenie go i poproszenie jej o pomoc, skoro zwykła broń nie zdaje egzaminu. Poprawiłam rękawiczki, w których były ukryte cienkie, ostre liny. Rozejrzałam się i zauważyłam cudem stojący budynek. Był dość spory, więc gdyby zawalił się na demona, ten byłby ogłuszony na jakieś 15 minut. Pobiegłam na środek budynku i czekałam, aż Surari będzie gdzieś w głębi. Gdy już był w idealnym miejscu, zaczęłam unikać jego ciosów, w tym samym czasie celując linkami w belkę podtrzymującą połowę budynku. Belka była drewniana i stara, więc łatwo dała się przeciąć. W rezultacie budynek zaczął przechylać się na jedną stronę. Odczekałam chwilę i gdy konstrukcja już miała się zawalić wyskoczyłam przez okno. Odbiegłam kawałek i chwilę popatrzyłam, czy mój przeciwnik zdoła się wydostać. Po minucie opadłam na kolana i przyłożyłam rękę na piersi. Moje serce biło szybciej niż powinno, a oddech również trochę przyśpieszył. Moment później słychać było głośny huk, a z zawalonej budowli wypełzał demon.
-J-już po mnie...- powiedziałam cicho.

(Ktoś? Coś?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz