poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Od Grace d.c. Noctis'a

Popatrzyłam na niego.
-Potem Ci powiem-odezwałam się w końcu.
Kiwnął głową. Dość szybko doszliśmy do następnej osoby na liście.
-Ja biorę chłopka-powiedziałam zanim weszliśmy.
Noc był dość zdziwiony, że wiedziałam o chłopaku. Weszłam do środka. Oboje siedzieli na kanapie i rozmawiali. Wyjęłam łuk i strzeliłam a Noctis zrobił co z tą dziewczyną. Nie byłam pewna co. Kiedy strzeliłam tylko to się liczyło. To i nic więcej. Moje strzały nie były takie jak wszystkie. Moje nie były wykonane z drewna tylko z czarnego obsydianu. Na nich były wyryte białe znaki. Grot i pióra na końcu także były białe. Strzała przeszyła chłopka i zaraz potem magicznie znikła. pojawiła się z powrotem w kołczanie. Case rzucił się na jakiegoś psa, który próbował ugryźć Noc`a. Moje oczy stały się czerwone jak krew. Tak samo oczy Cas`a. Nagle pies stał się ze dwa-trzy razy większy. Jego kły były teraz tak ostre jak stal, a skóra twarda jak żelazo. Rozszarpał tamto zwierze a Noc dokończył to z dziewczyną. Potem szybko wyszliśmy. Miałam dziwne wrażenie, że się zapyta o to z Casem ale jeszcze nie teraz. Wepchnęłam go w drzwi jednego z budynków.
-Słuchaj bo dwa razy nie powtórzę-powiedziałam.-Wczoraj był u mnie ojciec za tydzień mam do niego przyjść. Nie jest to najlepsza wiadomość w moim życiu i byłabym wdzięczna gdybyś o tym zapomniał. Teraz.
Patrzył się na mnie chwilę w milczeniu.
-Niby jak?-zapytał w końcu.
-Nie wiem. Nie ważne-nagle coś sobie przypomniałam.-Wiesz kim jest handlarz śmierci?
-Coś o nim słyszałem ale nie wiem jak się nazywa.
-masz się do niego nie zbliżać-powiedziałam.-On... on jest cholernie niebezpieczny i... i to mój ojciec.
-Co??
-Tak tak. Wiem co myślisz. Mój ojciec po śmierci matki Lyanny zaczął handlować bronią. Właściwie robił to już wcześniej ale na mniejszą skalę. Teraz sprzedaje ją wszystkim. Nie ważne czy ktoś chce zabić jednego człowieka czy zniszczyć cały kraj. Ma taką broń o której nawet Ci się nie śniło-stwierdziłam.-Kiedyś byłam w magazynach. On sprzedaje nawet bomby.
-Co takiego jest w bombach?
-Bomby jądrowe i dużo więcej.
Zamilkł na chwilę.
-Idziesz do niego za tydzień?
-Tak. Muszę. Jestem mu to winna.
-Winna?
-Domyśl się-warknęłam.
Zakryłam twarz dłońmi. Wcale nie chciałam tam iść. Ale to przeze mnie jest teraz sam. Nie ma już matki. Jestem mu to winna i już. Nie ważne o co poprosi albo co mi zrobi. Raczej nie ma nic gorszego od samotności.
(Noctis?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz